Thursday, December 10, 2015

[PL] Dlaczego "drukowanie pieniędzy" nie kreuje bogactwa

Jest to kopia jednego z komentarzy, który popełniłam przypadkiem podczas dyskusji - w odpowiedzi na twierdzenie, cytuję: "Drukowanie pieniędzy to nie jest przestępstwo, bo przecież pieniędzy nikomu nie ubywa, są tylko powielane."

PIENIĄDZ NIE JEST ZASOBEM!!!!!

Pieniądz - zarówno w formie papierowej, jak i w formie elektronicznej jako ilość środków na koncie - jest tylko liczbowym wyrażeniem posiadanych jednostek zasobów walutowych. Pieniądz otrzymany od kogokolwiek jest poświadczeniem posiadanych jednostek - sam zasób zaś jest wirtualnie zdeponowany w banku. 


Zatem te "pieniądze", które posiadasz, to tylko dowód depozytu, wyrażony w dowolnej formie, czy to papierowej, czy elektronicznej. Możesz ten dowód depozytu oczywiście przekazać komuś innemu i w ten sposób przekazujesz mu również na własność owe poświadczone środki, które nadal są depozytem w banku emitującym walutę.

Przykładowo, jeśli dasz komuś banknot 10-złotowy, to znaczy, że posiadane przez ciebie jednostki walutowe zdeponowane w NBP przejdą na jego własność, nadal jednak są one zdeponowane w NBP. Banknot ten został wydany oryginalnie przez NBP na poświadczenie posiadania w swoich "magazynach" tej ilości jednostek walutowych.

Oczywiście pamiętajmy: nie wiemy, czy ktoś na pewno cokolwiek zdeponował w NBP - tu niestety regulacje państwowe zawodzą, jeśli ktoś się spodziewał, że pod tą postacią znajdują się obce waluty, czy złoto. Ale tak przynajmniej deklaruje NBP, trzymajmy się tego założenia dla uproszczenia.

Oczywiście jednostki walutowe, na które poświadczenie NBP wydaje pieniądze, są przez NBP sztucznie tworzone "z powietrza", ale powinien on mieć na ich pokrycie inne wartościowe zasoby, którym określa wartość.

To oznacza, że jeżeli chce wydać pieniądz, musi najpierw stworzyć jednostkę walutową, a jednostkę walutową może stworzyć jedynie w zastaw innych wartościowych zasobów, których wartość w tych jednostkach walutowych wyraża. Co więcej, jeżeli by chciał wydać komuś z tych swoich zasobów określone wartościowe rzeczy, to na takiej samej zasadzie musi "zniszczyć" te wirtualnie stworzone jednostki walutowe w tej samej ilości, jaka jest wartość zbywanych zasobów - czyli musi pobrać pieniądze w swojej własnej walucie i zniszczyć (banknoty i monety oczywiście nie muszą być niszczone, ale nie mogą być wprowadzone do obiegu inaczej niż jako przyszłe poświadczenie nowo stworzonych jednostek).

Zatem umówmy się: żeby wydać komuś pieniądze, bank musi najpierw stworzyć jednostki walutowe u siebie w "przechowalni".

Jeżeli więc zrobi to przyjmując jednoczesnie do swojego skarbca wartościowe zasoby o wartości odpowiadającej ilości tych jednostek, to wtedy może wydać pieniądze o tej dokładnie wartości. Ilość wszystkich zatem wyemitowanych złotówek powinna odpowiadać wartości wszystkich zasobów zgromadzonych w magazynach NBP.

Jeżeli bank powiększyłby ilość jednostek walutowych nie przyjmując dodatkowych zasobów odpowiadających ich wartości (czyli "drukowałby pieniądze", jak mawiają ekonomiści), to wtedy oznacza to, że:

  • zwiększyła się ilość pieniędzy w obiegu
  • ilość posiadanych zasobów w magazynach nie zmieniła się
co oznacza, że w takim razie musiał ulec zmianie przelicznik wartości zmagazynowanych zasobów na złotówki - inaczej wartość tych zasobów wyrażona w emitowanej walucie.
Przykład:

Mamy 4 sztabki złota. Za przyjęcie każdej NBP wydał 1000zł. Wówczas mamy:
 

  • Ilość sztabek złota: 4 
  • Ilość pieniędzy w obiegu: 4000zł 
  • Cena jednej sztabki złota: 1000zł

Następnie NBP radośnie wydał sobie jeszcze jedne 1000zł nie przyjmując żadnych dodatkowych zasobów do skarbca (czyli "wydrukował" 1000 zł). Wówczas mamy:
 

  • Ilość sztabek złota: 4 
  • Ilość pieniędzy w obiegu: 5000zł 
  • Cena jednej sztabki złota: 1250zł
(albo: za 1000 zł teraz można już kupić tylko odpowiednik 0.8 sztabki złota).

Czy teraz jasne jest już, dlaczego pieniędzy nie można "po prostu drukować" oraz skąd się bierze inflacja?

DISCLAIMER: to jest bardzo, bardzo, bardzo uproszczona wersja. W realnym świecie istnieje jeszcze emisja pieniądza przez bankowe kredyty, waluty obce jako zasoby przechowywane w skarbcu, które też tak samo zmieniają wartość i dlatego powstaje jeszcze potem rezerwa rewaluacyjna itd.


Odpowiadając na oryginalne twierdzenie zatem: Poprzez drukowanie pieniędzy powodujemy, że ilość zgromadzonych przez ludzi dóbr w postaci pieniędzy nagle traci na wartości. Wszelkie oszczędności gromadzone przez ludzi w walucie, która jest "drukowana", również tracą na wartości. Drukowanie pieniędzy jest zatem równoznaczne z pozbawianiem ludzi części ich oszczędności w wysokości proporcjonalnej do zwiększonej ilości pieniędzy w obiegu. Dotyczy to zresztą nie tylko oszczędności - ludzie mają zwykle zarobki wyrażone w walucie, kupują towary wyrażone w walucie; zanim te rzeczy dostosują się do zwiększonej ilości złotówek w obiegu, wszyscy na tym będą początkowo stratni (wiecie, jak łatwo jest poprosić o podwyżkę, prawda?).

Prościej mówiąc, drukowanie pieniędzy jest to okradanie wszystkich ludzi używających tej waluty. I nie ma znaczenia w tym momencie, czy robi to fałszerz, czy bank centralny.

A teraz niespodzianka - film edukacyjny o tym, jak naprawdę państwa okradają ludzi poprzez system bankowy i deficyt budżetowy.