Thursday, June 6, 2019

[PL] Strategiczne sektory gospodarki

Rozczarował mnie wielce Jakub Bożydar Wiśniewski swoim wpisem o strategicznych sektorach gospodarki.

Wątpię, żeby przekonało zwolenników tego określenia do choćby zwrócenia na to uwagi. Zacznijmy od początku.

1. Niezbędne zasoby

Oczywiście dla pojedynczego człowieka najważniejsze jest, żeby mieć co jeść, w co się ubrać, gdzie mieszkać no i oczywiście za co żyć. Przy czym z pewnym prawdopodobieństwem te drobne rzeczy człowiek jest w stanie zapewnić sobie sam, czy też w małej grupie można być do tego stopnia jeszcze samowystarczalnym. Jednak człowiekowi współczesnemu niezbędne do życia są też środki transportu, czy oczywiście tak zwane "media" doprowadzone do mieszkania, czyli woda, prąd, gaz i odprowadzanie ścieków. To już nie są zasoby, które grupka ludzi mogła by sobie zapewnić sama, a trudno sobie dziś bez nich wyobrazić życie.

Z tego względu niektórzy dostarczyciele zasobów uważa się, że "muszą istnieć" i "ludzie muszą mieć zapewnione, że te zasoby będą dostępne". Nie chodzi tutaj o to, że zapewnienie tych zasobów jest ważniejsze od innych, tylko raczej o to, że jest ono uważane za bardzo ważne, a jednocześnie istnieje pewne duże ryzyko, że może nastąpić ich niedobór.

I o to właśnie chodzi ze "stategicznymi zasobami". Teza, że poprzez ich odcinanie państwo potencjalnie mogłoby uciszać niewygodnych ludzi, tylko potwierdza, że natura tych zasobów rzeczywiście jest dokładnie taka, jak powyżej opisana. Przecież państwo nie mogłoby tak samo utrzymywać władzy nad ludźmi ograniczając im żywność, czy ubrania, bo to coś zawsze ktoś gdzieś wytworzy, prawda?

I te właśnie zasoby podlegają definicji "strategicznych sektorów gospodarki", a konkretnie firmy wytwarzające te zasoby za takie się uważa.

To jest oczywiście dopiero jedna możliwość. Drugi typ strategicznych sektorów gospodarki to są przedsięwzięcia o ogromnych zyskach, w szczególności w dużym stopniu zasilających budżet państwa. Gdyby takie przedsiębiorstwo nagle się załamało, budżet straciłby olbrzymie wpływy i być może konieczne byłyby cięcia lub dalsze zadłużanie się.

2. Strategiczność a państwowość

No więc właśnie; te "strategiczne sektory gospodarki" uważa się za absolutnie konieczne, niezbędne do działania i państwo musi dołożyć starań, żeby one pracowały jak najlepiej.

Ale przepraszam, jak ma się jedno do drugiego?

No właśnie. Pokutuje w tym stwierdzeniu po raz kolejny mit o tym, że "prywaciarz to nie wiadomo jak tam coś przewali, a państwo to z obowiązku o to zadba". Wspominałam już o tym raz w tym artykule. Trudno mi nawet spekulować, skąd niektórzy biorą takie przekonanie, ale niestety jest ono całkowicie pozbawione podstaw.

Jaki jest generalnie cel "szczególnego dbania o strategiczne sektory gospodarki"? Otóż cel jest bardzo prosty - owe "strategiczne sektory" powinny działać, powinny dostarczać zasoby, które mają dostarczać, powinny nie popadać w żadne tarapaty finansowe, nie zadłużać się, nie odstraszać dobrych fachowców i oczywiście sprzedawać te zasoby po jakiejś uczciwej cenie.

Rezultat takich oczekiwań w oczach prymitywów wygląda na to że jest do zaspokojenia tylko przez własność państwową - państwo po prostu nakazując odpowiednie założenia do spełnienia wymusi je na przedsiębiorstwie. Tak, czy nie?

3. Sterowalność gospodarki

Problem w tym, że jak już wielokrotnie zostało to dowiedzione, rząd nie potrafi magicznie sterować każdym współczynnikiem w gospodarce. Rząd nie może spowodować wyższych zarobków, spowodować mniejszego bezrobocia, ani tym bardziej zapewnienia strategicznych zasobów. Nikt też nigdy nie udowodnił istnienia korelacji między rządowym nadzorem, a dobrymi wynikami firmy. Nie istnieją nawet żadne przesłanki, jakoby taki wpływ mógł istnieć nawet w teorii.

Z drugiej strony, znamy różne zjawiska ekonomiczne - jak wiemy, ekonomia opiera się głównie na matematyce i psychologii - w których dostrzeżono określone zależności i wpływ jednych czynników na drugie. Tu możemy sobie więc łatwo wymienić, co jest nam potrzebne:

  • nie popadać w tarapaty finansowe: o firmę najlepiej dba jej właściciel, chyba że z jakiegoś powodu opłaca mu się zlikwidować firmę (ale patrz dalej)
  • nie zadłużać się: zbyt duże zadłużanie zwiększa ryzyko bankructwa i zostania gołodupcem, bo banki mogą mniej przychylnie pożyczać kolejne pieniądze
  • nie odstraszać dobrych fachowców: znów, im lepszych fachowców zatrudnisz, tym wyższy będzie zysk firmy, wyższy zysk, to więcej pieniędzy dla ciebie, czyli właściciel firmy, nagradzany owym zyskiem, zadba o to najlepiej
  • sprzedawać zasoby po uczciwej cenie: jeżeli te zasoby będzie dostarczać kilka różnych, konkurujących ze sobą firm o różnym profilu (żeby nie oligopol), to cena będzie może nie zawsze przystępna, ale na pewno najniższa z aktualnie możliwych
Oprócz tego oczywiście będzie też zawsze kilka czynników na które nie mamy wpływu i nie poradzą na to nic ani prywatny właściciel, ani państwo. W pozostałych przypadkach zarówno państwo jak i prywatny właściciel mają dokładnie te same możliwości wpływu. Różnią się jednak motywacją do takiego działania - spółki skarbu państwa, czego dowodów mamy wokół aż nadto, mają często tendencję do podlegania kaprysom polityków, czy też szalonym pomysłom kierownictwa, a żaden z nich nie bierze za firmę żadnej odpowiedzialności, bo przecież nie jest jej właścicielem!

4. Kompromis

Zostawianie wytwarzania zasobów całkowicie w prywatnych rękach niesie oczywiście ze sobą ryzyko, że np.:
  • wszyscy wycofają się z biznesu
  • duża liczba dostawców padnie, więc w związku ze spadkiem podaży wzrosną ceny
  • dostawcy prywatni będą śrubowali ceny
Dlatego niezbyt dobrym pomysłem jest prostackie stwierdzenie "niech państwo w ogóle przestanie to regulować, nie wtrąca się, nie interesuje się". Państwo jak najbardziej może w to ingerować i "dbać o strategiczne sektory gospodarki", tylko powinno swoje działania skupić wyłącznie na jednym: osiągnięciu podanych wyżej celów przy minimum własnego zaangażowania.

Przede wszystkim więc, nie ma żadnego uzasadnienia, dlaczego państwo miałoby być właścicielem firmy dostarczającej strategiczne zasoby. Zasoby może dostarczać dowolna prywatna firma, którą każdy może sobie założyć, może to być zagraniczny inwestor, może to być krajowy "Zdzichu", nie ma znaczenia. Przede wszystkim zaś, nie ma żadnego znaczenia fakt, czy ktoś sobie taką firmę stworzy na nowo - ma znaczenie to, czy istniejące firmy nie padną.

Dlatego państwo powinno co najwyżej stworzyć jakieś konsorcjum firm dostarczających dany zasób, w jakiś sposób te firmy za uczestnictwo w tym wynagradzać, ale mieć podpisane z nimi umowy, że będą dany zasób dostarczać - i mają go dostarczyć, w takiej cenie jak wynegocjowano. Państwo jednak musi mieć też wyznaczone ramy minimum, powyżej których nie powinno przyjmować dodatkowych firm do konsorcjum, ale także jeżeli któraś z firm nie wywiąże się z umowy, tak samo ją z tego konsorcjum wypisać i postarać się o dodanie do niego innej firmy.

Inaczej mówiąc - można zapewnić ciągłość dostarczania zasobów i inne wymagania co do strategicznych gałęzi gospodarki i nie ma żadnej potrzeby tworzenia w tym celu państwowej własności, a już na pewno państwowego monopolu, szczególnie że to akurat spowoduje większe trudności w spełnieniu powyżej wymienionych wymagań.

Szczególnie debilnie brzmią zresztą narzekania na to, że w danym kraju dostarczanie tych zasobów przeszło w ręce zagranicznych korporacji, które będą mogły sobie podwyższać ceny jak będą chciały. Obecnie w Polsce jest rzeczywiście taka sytuacja, ale proponuję najpierw dobrze sprawdzić, jak to się stało, że tak mało z tych wielkich firm jest w Polskich rękach. Ostatnio taki przypadek spotkał np. firmę autobusową Solaris, rdzennie Polską firmę, która została sprzedana inwestorowi z Hiszpanii. Jeżeli takie rzeczy się dzieją, czy to nie dowód na to, że prowadzenie firmy w Polsce jest obarczone na tyle wysokim ryzykiem, że lepiej już opchnąć ją komuś z zagranicy, niech on się sam użera z polskimi politykami i urzędnikami?

Nie wiem, czy tu o to chodzi, ale nie wygląda, żeby chodziło o cokolwiek innego. Jak na razie rynek telekomunikacji, przykładowo, też mógłby być uważany za "strategiczny", a jakoś wygląda dobrze, nie zanosi się na niedobór zasobów, a ceny całkiem dobrze kształtuje konkurencja między niemieckim T-Mobile a brytyjskim Vodafone. Nawet jeśli komuś by się wydawało, że tak na wszelki wypadek ten nadzór państwa może być potrzebny - w zupełności wystarczy sprowadzenie go do sygnatariusza umowy i zobowiązania firmy, które mogłoby być w skrajnym przypadku nawet rozstrzygnięte w sądzie arbitrażowym.